Znów ta sama sytuacja, jak w dniach poprzednich: ci, których nie zmęczył wieczór, mają okazję wyruszyć z samego rana na safari.
Safari, jak safari: prawie, jak nasze zoo - podgląda się zwierzaki zwiezione z całej Afryki, a nie bytujące w naturalnym środowisku.
Tudzież żyrafa przebiegająca przez drogę....
Trudno to sobie wyobrazić, ale po tym mostku przejechał samochód. Niejeden. I nie najmniejszy.
Każdy ma miskę przed nosem:
Krokodyle obserwuje się z bezpiecznej odległości:
Senegalskie krajobrazy:
I znów wybrzeże. Wygląda to trochę, jak statek w płytkiej kałuży, otoczony morzem śmieci...
Tuż przy granicy senegalsko-gambijskiej, w przydrożnym sklepie, Ekipa znajduje swojsko wyglądającą flagę:
A więc dojechali do kraju docelowego! Nie wiem, co prawda, czy WJECHALI, ale dojechali na pewno.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Gambia
Ostatnia rozmowa telefoniczna - mocno przerywana - odbyła się na granicy senegalsko-gambijskiej, pomiędzy rozlicznymi kontrolami. Było dość nerwowo, bo ze strzępków słów zrozumiałam: " na granicy....dużo czasu....narkotyki...nie wiem...". I bądź tu, człowieku, opanowany.
Kiedy już telefony postanowiły znów z nami współpracować, dowiedziałam się, że stoją już dość długo na granicy, bo są liczne kontrole, czeka ich jeszcze antynarkotykowa i nie wiadomo, ile to potrwa, zanim ich wpuszczą. Mam iść spać i czekać na sygnał jutro. Dobre sobie...do tego nie wiadomo, jaki telefon będzie w zasięgu...i czy w ogóle będzie.
Ale z Was zuchy!!!!!!
OdpowiedzUsuńA.