Przygody są obecne. Wczoraj wieczorem zepsuł się Osiołek. Nieodwołalnie: uszczelka pod głowicą plus parę innych "drobiazgów. Jeśli ktokolwiek ma pojęcie o samochodach, to wie, co to oznacza...Jeśli ktoś nie ma pojęcia o samochodach, powiem w skrócie: WYBUCHŁ SILNIK. Osiołek był holowany przez pustynię na sztywnym holu do najbliższego warsztatu. Tu: najbliższy warsztat to odcinek ok. 100km, do Nawakszut. Nocą.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Nawakszut
Dzięki przymusowemu postojowi w mieście, Ekipa nocowała w "hotelu" Sahara.
Rano, po oględzinach busa, podjęto decyzję, że część załogi Osiołka zostaje rozparcelowana do sprawnych samochodów, dwaj panowie zostają jako opieka, a reszta rusza w dalszą drogę. Po naprawie (mamy nadzieję, że skutecznej i krótkotrwałej), dogonią resztę, gdzieś w Senegalu.
Kilka migawek z Nawakszut:
Targ:
Widać już bliskość Czarnej Afryki...
Dwa typowe miejscowe środki transportu:
Kozy z Mućką w tle....
I w dalszą drogę...
W całej Mauretanii co chwilę patrole, kontrole i inne tego typu atrakcje - państwo policyjne. Jako dodatkowa atrakcja: wypełnianie niezliczonej ilości zaświadczeń, wniosków i dokumentacji. Niezbyt przyjemnie.
O dziwo - marokańska karta telefoniczna nadal działa i działała całą drogę, z wyjątkiem miejsc, gdzie nie było zasięgu.
Samopoczucie D. się pogarsza, niestety...
1. dieta w podróży odbiega nieco od diety idealnej....
2. leki antymalaryczne, które należy przyjmować na tej szerokości geograficznej, też niosą ze sobą skutki uboczne...
No, ale trzeba być wytrwałym w podróży.
Dziś wieczorem Ekipa przepłynęła promem rzekę Senegal, z ziemi mauretańskiej na senegalską.
Już tylko niecałe 700km dzieli Wyprawę od celu podróży.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz