Nocleg na kempingu, tuż pod The Rock.
Potem chwila na angielskiej ziemi ("God save the Queen") i zaokrętowanie na prom.
Oddalający się brzeg rodzimego kontynentu:
Na promie bujało, ale i tak było fajnie.
Dobili do brzegów Afryki ok. 14.00.
Z pozoru nie widać tej Afryki, nic się nie zmienia w krajobrazie, po zjechaniu z promu:
Hiszpania europejska:
Hiszpania afrykańska:
Jednak wprawny obserwator zauważy różnice:
ok.
15.30 sms poinformował, że przekraczają granicę z Marokiem i że jest
"SAJGON" - cokolwiek by to znaczyło -
smsy jednak mało mówią o życiu.
(potem okazało się, że były problemy z kolegą, który wymyślił sobie fotki na tle przejścia granicznego, za co został na krótko zatrzymany przez stosowne służby oraz problemy z ustaleniem właściciela Osiołka, który w pośpiechu nie został przerejestrowany po kupnie)
tuż po 16.00 kolejny sms: "jesteśmy w Maroku! gorąco, tłoczno, głośno, ale fajnie"
20.00 "ciągle jedziemy. za godzinę dojedziemy i napiszę więcej"
21.08 "jest ok. Dojechaliśmy na camping. Jest bardzo wysoko, ale to urocze miejsce. Dość drogie telefony i smsy."
W
krótkiej rozmowie dowiedziałam się, że jutro w miasteczku zostaną
zakupione lokalne karty telefoniczne - wszak w Maroko mają spędzić kilka
dni i na pewno nie będzie opłacało się korzystać z polskich. "Krówka"
spisała się dzielnie na podjazdach, trzeba tylko przejrzeć zawieszenie i
sterowanie w jakimś miejscowym warsztacie. Pozostałe samochody też dzielnie, chociaż Osioł coraz bardziej daje znaki, że pilnie potrzebuje wizyty u specjalisty. Na pewno jakiś się znajdzie.
Miasteczko
noclegowe nazywa się Chefchaouen.
http://en.wikipedia.org/wiki/Chefchaouen
(dla nie-anglojęzycznych: po lewej stronie można przełączyć sobie język, włączyłam w angielskim, bo było więcej zdjęć)
Pierwsza noc pod afrykańskim niebem. Pierwsze wrażenie: czy tutaj mają więcej gwiazd, niż u nas?
Wprawny obserwator widzi różnice między Ceutą a Hiszpania kontynentalną, bo sam płynął do Maroka ta samą drogą :) Super!!
OdpowiedzUsuń:)gratulacje dla wprawnego obserwatora od podróżniczego laika.....
OdpowiedzUsuńpogadamy w listopadzie ;) albo i nie.....
hehe, bardzo chętnie, ale moja stopa raczej na marokańskiej ziemi się nie postawi. Tetuan mnie pokonał. Jak wrócilam z Afryki do Europy to całowalam ziemię niczym JPII :D
OdpowiedzUsuńA najgorsze bylo przejście graniczne do Maroka z Ceuty własnie.
OdpowiedzUsuńja pisałam, że "pogadamy w listopadzie", bo ja jadę w tamtym kierunku
OdpowiedzUsuńchociaż tym razem będzie to raczej bardziej południe, niż Maroko
ale do Maroko mnie ciągnie, oj, ciągnie....jeszcze bardziej po opowieściach D. i fotkach
a co Ci się nie podobało?